Po głośnym Lubiewie autor
proponuje nam nowy kryminał. Główny bohater – Michał - ucieka przed wielkomiejskim,
szybkim i szalonym życiem w stolicy. Pragnie się odciąć od fejsbukowego
społeczeństwa, którego życie kończy się wraz z brakiem prądu. Jest byłym
celebrytą, zmęczonym szumem wokół siebie. Przepełniony złością na rzeczywistość
high-tech, wlecze ze sobą laptopa, odtwarzacz MP3 i przenośny dysk zawieszony na szyi. Dociera
do Międzyzdrojów, które w listopadzie są
całkowicie wyludnione. Wprowadza się do małego domku na odludziu, jego
współlokatorem jest Robert – człowiek, którego praktycznie nie zna. Mieszkanie
nie wiadomo z kim i nie wiadomo gdzie, ma mu pomóc w napisaniu nowej książki –
kryminału. Ma nadzieję, że wena sama przyjdzie a atmosfera grozy wpłynie na
jego kreatywność. W pewnym sensie udaje mu się osiągnąć cel. Od samego początku
krążą wokół niego sekrety do odkrycia. Ma je na każdym kroku na wyciągnięcie
ręki. Lecz czy nie jest mu jednocześnie zbyt łatwo?
Wielką zaletą tej powieści jest
autoironia oraz wyraźna świadomość stosowania przez autora zabiegów językowych
i retorycznych. Michał Witkowski ma niesamowitą zdolność opisywania
rzeczywistości. Robi to bardzo trafnie, bez koloryzowania. Świat przedstawiony
jest pozornie nieciekawy. Czemu ma interesować czytelnika coś, co jest za
oknem? Ma on wystarczająco dużo własnych problemów, nie potrzebuje jeszcze
czytać o kłopotach innych. Jednak ta rzeczywistość jest irracjonalnie
interesująca i wciągająca. Książka ta jest pełna sprzeczności. Z jednej strony
wulgarny i nieestetyczny język, z drugiej nie dające się ukryć nawiązania do
twórczości Gombrowicza. Przerysowani, aczkolwiek jakże realni bohaterowie.
Jadzia Parszywa śmieszy i żenuje, Robert intryguje tajemniczą biografią,
miejscowi mafiosi udają lokalnych don Corleone, a luj – to po prostu luj.
Międzyzdroje, które znamy jako raj pełen gwiazd, w którym zawsze świeci słońce,
wyglądają jak zapomniany, wysuszony zakątek piekła.
Drwal to podobno kryminał.
Rzeczywiście, mamy zagadkę związaną z tajemniczą bogaczką, atmosferę grozy,
śledztwo itd. Jednak wątek ten zostaje urwany praktycznie w najważniejszym
momencie. Potencjał tego pomysły nie
został przez autora do końca wykorzystany, a szkoda.
Całą książkę można by było
podsumować jednym zdaniem: wszystko jest po sezonie, Międzyzdroje i upadły
celebryta. Właśnie ten zamknięty krąg jest czymś interesującym. Mam nadzieję,
że na listę rzeczy „po sezonie” oprócz miasta i bohatera nie trafi sama
książka.
Wiele dobrego czytałem o tej książce, ale jakoś nie jestem do niej przekonany:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niestety, ale to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń