niedziela, 6 maja 2012

Ostatnia piosenka - Nicholas Sparks

   Powieści Nicholasa Spraksa  mają swój specyficzny klimat. Są rewelacyjnym odprężeniem, wciągają na tyle, że czytelnik jest w stanie zapomnieć o rzeczywistości. Nie poruszają ważnych tematów, autor nie używa górnolotnych, specjalistycznych słów. Posiadają jednak w sobie coś takiego, co zmienia nasze spojrzenie na świat. Staje on się ciekawszy, bardziej wielobarwny. Dają nadzieje, podnoszą na duchu a jednocześnie między wierszami przekazują zasady moralne. "Ostania piosenka" była dla mnie zagadką i trochę się o nią martwiłam.
Autor pisał ją do scenariusza, nie na odwrót. Dlatego bałam się, że zostanie spłycona, a to co w twórczości Sparksa najpiękniejsze utracone. Na szczęście, nie zawiodłam się. Język jest płynny i lekki, więc strony przewracają się same. Historia wciąga i pod żadnym aspektem nie jest płytka. Różnorodność wydarzeń sprawia, że na jednej stronie śmiech doprowadza do bólu brzucha, by na drugiej płakać jak bóbr.
   Poznajemy młodą Ronnie, która po rozwodzie rodziców mieszka wraz z matką i bratem w Nowym Jorku. Jest buntowniczką, ubiera i zachowuje się kontrowersyjnie. Zostaje zmuszona do spędzenia wakacji z ojcem, z którym odkąd ich zostawił, nie miała zamiaru mieć nic w wspólnego i wkurzającym bratem w zapyziałej dziurze Północnej Karoliny. Niesamowita przemiana jaka zachodzi w tej siedemnastoletniej dziewczynie, jest godna niejednego szablonowego bohatera romantycznego. Z nieustannie wkurzonej, agresywnej chłopczycy zmienia się w naturalną, delikatną dziewczynę. To wszystko oczywiście za sprawą miłości. Nie tylko do Willa, ale także do rodziny. Podczas lektury poznajemy każdy zakątek jej duszy. Wiemy, dlaczego dokonuje takich, a nie innych wyborów. Cała gama charakterów tworzących tło do jej życia sprawia, że główny wątek staje się pełniejszy.
  Oczywiście po przeczytaniu tej książki, nie mogłam darować sobie nie oglądnięcia filmu. Historia lubi się powtarzać, więc jak to w takich przypadkach bywa, film nie umywa się do książki, choć to książka była pisana na podstawie "filmu", a nie film na podstawie książki. Tutaj wyraźnie ujawnia się talent Sparksa.
   Książka godna polecenia. Każdy kto spotkał się z twórczością tego autora dobrze wie, że czego by się Sparks nie dotknął, zmienia się to we wspaniałą obyczajówkę. Mam jakiś niewielki niedosyt, jednak nie wiem co mogłoby go dopełnić.

7/10

5 komentarzy:

  1. Czytałam i podobała mi się, bardzo lubię Sparksa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że Sparksa po prostu uwielbiam i podchodząc do jego twórczości jestem, niestety!, nieobiektywna i absolutnie bezkrytyczna.
    "Ostatnia piosenka" mnie zachwyciła. Wylałam przy niej morze łez i zarwałam nieprzespaną nockę, ale zdecydowanie było warte. Jeżeli jednak chodzi o film - nie przetrwałam go! Gra aktorska pani Cyrus po prostu zupełnie mnie odstraszyła i wytrzymałam jedynie pierwsze piętnaście minut.Planuję jednak drugie podejście ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością informuję Cię, że zostałaś oTAGowana na moim blogu (http://zlodziejkaksiazek.blogspot.com/2012/05/blogowa-zabawa-otagowani.html). Zapraszam do zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  4. mam w planach, do tej pory przeczytałam tylko jedną książkę Sparksa, podobała mi się i chyba pora na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń